Choć ma kilkanaście lat i nie grzeszy pewnością siebie, owinęła sobie Willa, Vincenta, Dylana, Shane’a i Tony’ego wokół palca. Starsi bracia Hailie pójdą za siostrą w ogień i zrobią dla niej wszystko. A ponieważ nie ma silniejszego człowieka od tego, za którym stoi rodzina, najmłodsza z Monetów czuje się coraz swobodniej. Szybko jednak odkrywa, że wielka fortuna idzie w parze ze śmiertelnym niebezpieczeństwem i trudnymi do zaakceptowania wyrzeczeniami.
Świetnie się bawiłam przy czytaniu i w ogóle WOW jaka nasza główna bohaterka okazuje się silna!! Wszyscy bracia zupełnie na plus z zachowania, a Rodzinę Monet mogłabym czytać i czytać, bo to taka ciekawa rodzina.
To była bardzo zła książka. Tym określeniem jednak nie nawiązuję do podkategorii powszechnej szkodliwości, a braku umiejętności pisarskich autorki. Hailie Monet to pozbawiony osobowości mickiewiczowski "puch marny", który co stronę drastycznie zmienia nastawienie do poszczególnych spraw, bawiąc się w ciepło-zimno z czytelnikiem. O jej braciach mogę natomiast powiedzieć tylko tyle, że są całkowicie dwuwymiarowi i pozbawieni jakiejkolwiek głębi. Po trzech książkach zdążyłam nauczyć się, że Shane jest bliźniakiem bez tatuażu, Tony bliźniakiem z tatuażem, Dylan ma mięśnie, Will bawi się w Jezusa Chrystusa z Nazaretu, a Vincent jest poważny. Jak ja mam polubić się z bohaterem, którego osobowością jest tatuaż?
W kwestii fabuły postanowiłam pójść autorce na rękę i potraktować dwie oddzielne części jako jeden tom, ale nawet to nie zdołało uratować sytuacji. Rodzina Monet jest o niczym. Żadnej akcji, żadnego romansu, żadnych mafijnych intryg, żadnych ciekawych postaci. W ciągu prawie 900 stron czytałam o Hailie na wakacjach na wyspie, płaczącej Hailie, Hailie kłócącej się z braćmi, Hailie podejmującej głupie decyzje i równie głupich braciach Hailie, których inteligencja i instynkty nie świadczą, by byli przedstawicielami gatunku homo sapiens. Gdy okazjonalnie działo się coś ciekawego, to byłam już tak wymęczona wcześniejszymi wydarzeniami, że przejeżdżałam wzrokiem po słowach, byle jak najszybciej mieć tę książkę za sobą. Pierwszy tom był chociaż zabawny, natomiast ten mnie zanudził i zirytował. Podsumuję to słowami, które wypowiedziała sama Hailie Monet: "Gdyby moje życie było filmem, to widzowie pewnie już dawno by go wyłączyli".
W przeciągu całej książki główna bohaterka zdążyła wybrać się na co najmniej kilka egzotycznych wycieczek, jednak research autorki na temat tych miejsc jest tak ubogi, że momentami miałam ochotę się roześmiać. Te wszystkie prywatne wyspy to po prostu polskie kolonie zamorskie, może dlatego działają na takich samych zasadach, co nasz kraj?
"Rodzinę Monet" kontynuowałam przede wszystkim z powodu tajemniczego Adriena, nad którym wzdycha cała rzesza fanek serii, jednak w momencie, gdy dowiedziałam się, że jego i Hailie dzieli aż dwucyfrowa różnica wieku, to moja ciekawość raptownie wyparowała. Nie obchodzi mnie, że romans między nimi podobno nawiązuje się, gdy główna bohaterka jest już starsza - poznali się, gdy miała 15 lat, a on 25 i to już robi się niesmaczne. Gdy jeszcze raz zobaczę gdzieś tik toka lub tweeta z podpisem "Adrien Santan" (jego nazwisko dosłownie brzmi jak szatan), to usunę się z Internetu.
W dwa dni połknęłam 3 części Głowna bohaterka bywa wkurzająca i zbyt płaczliwa no i ma beznadziejny gust, jeśli chodzi o facetów, ale w sumie jedyny interesujący jest za stary xD scena z pałeczkami w szpitalu - ryczałam ze śmiechu z braćmi to jest takie love-hate, ale na pewno nie da się nudzić ogólnie autorka miała super pomysł na powieść i nie mogę się odczekać następnych tomów
No cóż… W tym tomie dotarłam do punktu, w którym toksyczność i hipokryzja braci to dla mnie za dużo. Jak w poprzednich zwalał to an opiekuńczość i bardziej to ja przypomniało tak tutaj już było za dużo.
Hailie zachowuj się jak normalna nastolatka? NIEDOPUSZCZALNE!! Bracia niewiele starsi łamią prawo i zachowują sie jak dzieci? ZDARZA SIĘ…
Nienawidzę hipokryzji, a ta książka jest nimi przesiąknięta. I chociaż bracia stanowią najciekawsza cześć tej książki, bo dostarczania całej rozrywki tak tutaj miałam ochotę ich ☠️
Ja wiem, ze ona jest młoda i chcą ja chronić,bo to ich mała siostrzyczka ale tutaj granica opiekuńczości została dawno zatrata i teraz po prostu ją kontrolują i nie pozwalają na nic. Naruszają jej granice i czasami zanim poczekać aż poprosi ich o pomoc oni jej po prostu uprzykrzają życie.
A mnie boli brak jej reakcji na to. W sensie coś tam pomarudzi ale potem dochodzi do wniosku ze to jej bracia i znowu ich wychwala pod niebiosa.
Końcówka może wskazywać na to, że naprawdę zmieni się to w kolejnym tomie ale sama nie wiem. Słyszałam ze 3 tom jest najlepszy… czy przeczytam? Muszę się zastawiać czy chce w to dalej brnąc. Jak już to zrobię to tylko z ciekawości żeby poznać zakończenie.
Czekam na moment, w którym Rodzina Monet mnie zawiedzie, bo na razie nie potrafię podać negatywów tej serii (oczywiście miejmy nadzieję, że tak już pozostanie do samego końca!). Kolejna książka, która opowiada o historii Hailie i jej braci, a moja miłość do nich tylko rośnie i rośnie 🥹.
Cudownie było wrócić ponownie do tych bohaterów i poznać dalsze losy ich życia. Wierzcie mi lub nie, ale czytając Rodzinę Monet, śmieję się częściej, niż oglądając niejedną komedię. To moja komfortowa seria i mogłabym wracać do tych książek bez przerwy, a i tak nigdy by mi się one nie znudziły.
Życie rodzeństwa Monet jest pełne nieprzewidywalnych zdarzeń i jak pewnie się już domyślacie, w tej części również nie mogło ich zabraknąć. Uwaga, uwaga plot twist… Poznajemy kolejnego bohatera książki, którego w ogóle się nie spodziewałam, więc przyznam szczerze, że szczęka mi w tamtym momencie opadła 😂.
Jak wiadomo, bracia Monet są zaborczy względem Hailie i cholernie nadopiekuńczy. Czy słusznie? W pewnym sensie tak. Chcą ją chronić, bo kręgi, w których się obracają, nie należą do zbyt przyjaznych. Hailie w tej części przekonuje się o tym po raz kolejny na własnej skórze. Jednak dzięki jej braciom i nabytym umiejętnością w trakcie treningów, które z nimi odbywała, nie jest już taka bezbronna i słaba.
Bohaterka już wie, jak powoli stawiać na swoim i wyznaczać granice. Posuwa się nawet do negocjacji o swoje ze swoim najstarszym bratem, a wiadomo, jak potrafią wyglądać takie rozmowy z Vincem - może być ciężko 😐. Na zaczepki ze strony Dylana czy bliźniaków nie pozostaje obojętna, a wśród swojej rodziny czuje się coraz swobodniej.
Nie sądziłam, że to kiedykolwiek napiszę, ale BARDZO polubiłam Dylana, a nawet moją sympatię zyskał również Tony. Uwielbiam relację braci i Hailie. Wiadomo, jak to rodzeństwo mogą się kłócić, ale nieważne coby się działo, zawsze wskoczą za siebie w ogień i staną w swojej obronie, co z resztą zostało udowodnione w tej książce.
W końcu też wiem, co oznaczają pałeczki, które znajdują na okładce książki!🥢 Scena z nimi związana jest jedną z moich ulubionych, bo to właśnie w niej Hailie przekonuje się, że potrafi zdziałać więcej niż prawdopodobnie jej bracia myślą.
Relacja bohaterki i Leo rozwija się, aczkolwiek wiadomo, że nie pędzi ona tak szybko, jakby pewnie sama Hailie chciała, bo piątka starszych i nadopiekuńczych braci wisi nad jej głową. Widać, że Leo stara się pielęgnować relację z dziewczyną, a nawet pojawia się w rezydencji Monetów i o dziwo za zgodą jednego z braci.
Hailie w tej części też przekracza swoje granice i próbuje nowych rzeczy. Nawet wybiera się do klubu z bliźniakami, gdzie cóż… puszczają jej hamulce grzecznej dziewczynki 😂.
Jedna ze scen, która najbardziej zapadła mi w pamięci to ta, w której bohaterka wprost mówi do jednego ze swoich braci, że go kocha 🥹. Jego reakcja jest wprost wspaniała i urocza, ale nie chcę zdradzać wam, który z Monetów to usłyszał, więc koniecznie musicie sięgnąć po tę część sami!
Z niecierpliwością czekam na kontynuację kolejnego tomu, jestem przekonana, że kolejny raz nie będę zawiedziona 🥹.
Było tak jak się spodziewałam, że będzie. Czyli nuda, cringe, z dwa ciekawe fragmenty, reszta jakieś odklejone rzeczy, niepotrzebne opisy (dlatego była nuda). Coś tam się potem zaczęło dziać ale tak właściwie to trochę schemat powtórzony z poprzedniej części, jedynie coś tam dodane ale ogólnie książka nie specjalnie się wyróżnia.
Rodzina Monet to miód na moje serce , jest to nie do opisania jak bardzo przyjemnie mi się to czyta i zagłębia w problemy, rozterki,losy Hailie ,uwielbiam tą część i czekam z nie cierpliwością na kolejne tomy , bo im dalej tym lepiej .Jeden duży minus za mało Adriena 😫
I get it czemu tyle osób krytykuje te książki, bo fakt nie jest to wybitna literatura i niektóre sytuacje brzmią po prostu komiczne, zważając między innymi na wiek Hailie, ale mam frajdę z czytania i to jest najważniejsze.
Książka 4.75 żeby nie było! Ale więc tak. Z tym porwaniem Hailie to mam wrażenie że na wattpadzie jakoś szybciej i fajniej to mi szło (mimo że jest identycznie ale to coś ze mną chyba nie halo). Podobała mi się bardzo, to moneci więc wiadomo 🙄 ale jednak no nie wiem. Leo to idiota nie lubię go, ale dałam mu te znaczniki żeby się nie posikał XD też zauważyłam parę nowych scen albo pozmienianych. Oczywiście liczę żeby dalej było lepiej i to nie powstrzyma mnie przed tym żeby kupować dalsze części 😻
This entire review has been hidden because of spoilers.
Ogólnie ta seria ma masę wad. Jest w niej pełno przemocy, seksizmu, hipokryzji i irytujących opisów. A jednocześnie jest taaaak wciągająca, że nie mogłam odłożyć książki. Przeczytałam 3 tomy w kilka dni, połykam czwarty i już mnie wkurza, że będę musiała poczekać na wydanie piątego. Takie guilty pleasure – nie wyniosę z tego nic za bardzo, ale bawiłam się z Monetami niespodziewanie dobrze. Na urlop była super. 💁♀️
Tak się wciągnęłam, że przeczytałam praktycznie na raz. Dylan oczywiście wkurzający, ale uroczy, a Hailie dała czadu. Potrzebuje kolejnej części ASAP.
Rodzina Monet jest już chyba znana każdemu. Wątpię czy jest osoba, która o niej chociażby nie słyszała. Jeśli jest, to może się zgłosić w komentarzu.
Ja bardzo polubiłam tą szaloną rodzinę, pełną tajemnic, kłamstw i intryg. Dlatego bardzo dziekuje wydawnictwu you&ya za egzemplarz i możliwość współpracy.
Wyczekiwałam tej części niecierpliwie, praktycznie, jak na szpilkach. Powodem tego, było zakończenie jakim uraczyła nas autorka w poprzedniej części. "Rodzina Monet. Królewna cz.II" przypadał mi zdecydowanie najbardziej do gustu.
Relacje Hailie utrzymują się na nerwowo-iskrzącym poziomie. Czasami wręcz obsesjnym z ich strony..., dobra, nie tylko czasami. Chociaż ich zachowanie może wydawać się toksyczne, trudno mu się dziwić. Na nich samych, jak na ich młodszą siostrę na każdym kroku czeka zagrożenie, a oni tylko starają się ją chronić. Na swój dziwny i pokręcony sposób. Jednak widać w ich zachowaniu ogromną miłość do siostry. Bądźmy szczerzy, żaden z nich nie potrafi okazywać uczuć, no może oprócz Willa, jego w to nie mieszam.
Dziadek Vince, jak zwykle jest napięty jak struna, a przy tym surowy. Ale chcę go usprawiedliwić, to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za życie całego rodzeństwa.
Dylan jest irytujący do bólu, do tego stopnia, że ma się go ochotę trzepnąć. Kłótnie z Hailie są na porządku dziennym, jednak oddał by za nią całą siebie. Przekonacie się sami.
Bliźniacy nie mogliby się bardziej różnić siebie, Tony gburowaty i wredny, Shane na ogół miły. Ale tak jak wszyscy kochają małą Hailie.
A mała Hailie, no cóż trochę nawywijała w tej części. Jestem w szoku, że Vince nie jest już siwy, bo napewno to wszystko kosztowało go sporo stresu. I największy szok jaki przeżyłam, to kompromisy jakie zaczęli wypracowywać najstarszy brat i najmłodsza siostra, ku zgrozie Dylana i Tony'ego.
Spędziłam naprawdę przyjemny weekend z tą książką, pełen humoru i emocji, więc czego chcieć więcej. 4,5/5 ⭐️
P.S. Trzymajcie Hailie z daleka od noży i pałeczek chińskich, bo może się to obrócić przeciwko Wam.
to nie jest najlepsza książka jaką czytałam i mam kilka zarzutów co do niej ale to nie powstrzyma tego jak dobrze bawiłam się podczas słuchania audiobooka ta seria ma w sobie coś co mnie rozczula i przyciąga, jest mega wciągająca i właśnie za to ją doceniam
3,75 ⭐️ Jak na Rodzinę Monet, to ten tom naprawdę mi się podobał. Były momenty, że płakałam ze śmiechu, ale był też moment gdzie naprawdę szkoda mi się zrobił Haile i przeżywałam to co się z nią tam działo. 😊
2.5 naprawdę nie było źle. W SKALI RODZINY MONET OCZYWIŚCIE!!! Nie wiem co o tym myśleć szczerze XDDDD, pierwsza połowa podobała mi się bardziej. Ta akcja z Ryderem wgl XDDDDDDDDDD. Jakoś w październiku wychodzi diament (giga się cieszę wiecie nie mogę się doczekać po prostu), więc trzeba się brać za perełkę…….. jestem giga szczesliwa cn, albo jak było ciagle w ksiazce c’nie💀. Hailie dalej traktowana rzeczowo XDDDD mimo, że ona ludziom potrafi krzywdę zrobić tak fr. Bracia mimo, wszystko i tak mówią ze mała Hailie. Szkoda mi słów XDDD. Dobra sory nie kleją mi się recenzje, ale jak myslę o perełce to ide kys (to tylko 2 ksiazki) (dam rade)
Jak w popredxnich częściach zawsze coś mi nie pasowało to tutaj sama nie wiem jaki mógłbym znaleźć mankament. Wciągnęła mnie od samego początku i przeczytałam w prawie 1 dzien. Kocham i jeszcze raz kocham. Bracia dalej strasznie irytującą i najchętniej wywaliłam bym ich przez okno ale oni już tacy są. Poza tym nie rozumiem też dlaczego Dylan jest na okładce na 1 miejscu jak w środku książki zdecydowanie na nim nie był ale cóż. Kocham. Muszę jak najszybciej kupić następne części.
Tak jak wcześniej, bawiłam się cudownie czytając rodzinkę monet. Nie mogę za wiele tutaj napisać, żeby nie było spoilerów. Podoba mi się to, jak Hailie zmienia się w każdej kolejnej części. Will nadal był słodziakiem, Vincent opiekuńczym staruszkiem, Tony wkurzający, Shane kochany, a Dylan zabawny. Dlatego ich kocham