W absurdalnym, sztucznie wykreowanym świecie Argolandu, nic nie jest tym, czym się na pierwszy rzut oka wydaje. Drobny kombinator dzięki sprytowi i inteligencji odkrywa prawdę o pozornie idealnym porządku społeczno-ekonomicznym.
Sztandarowa powieść Janusza A. Zajdla, twórcy nurtu fantastyki socjologicznej w Polsce. Główny bohater, Adi Cherryson, alias Sneer, wzorowany jest na postaci kolegi po piórze, Adamie Wiśniewskim-Snergu. Stanisław Lem uznał Limes inferior za najoryginalniejszą polską powieść SF, jaką czytał.
Janusz Andrzej Zajdel (August 15, 1938 in Warsaw – July 19, 1985 in Warsaw) was a prominent Polish science fiction author. He died from cancer.
Zajdel is a precursor of social and dystopian fiction. In his works, he envisions totalitarian states and collapsed societies. His heroes are desperately trying to find sense in world around them, sometimes, as in Cylinder van Troffa, they are outsiders from a different time or place, trying to adapt to a new environment. The main recurring theme in his works is a comparison of the readers' gloomy, hopeless situations to what may happen in a space environment if we carry totalitarian ideas and habits into space worlds: Red Space Republics or Space Labour Camps, or both.
Frederik Pohl dedicated book Tales From The Planet Earth to Zajdel and A. Bertram Chandler.[citation needed] This book also contains one of Zajdel's short stories, "Particularly Difficult Territory", translated into English.
Słaba ocena wystawiona klasyce gatunku zazwyczaj wywołuje do tablicy frazesy z cyklu aLbO pRzEcZyTaŁaś StReSzCzEnIe aLbO nIe ZrOzUmIaŁaŚ nIe WiEm Co GoRsZe Powyższe ślę z pozdrowieniem dla usera kryjącego się za pseudonimem Kunegunda. Otóż drodzy zagorzali fani, którym przychodzi do głów mieszać z błotem osoby o innych gustach czytelniczych, żałuję, ale świat nie jest binarny (na szczęście!). Mamy inne i ciągle ewoluujące oczekiwania wobec literatury, inną wrażliwość, różne doświadczenia. To podobnie jak z poczuciem humoru, nie ma i nie będzie uniwersalnego, najmojszego, najprawilniejszego. Jeśli ktoś nie pojmuje tego prostego faktu, może powinien zadać sobie pytanie, co właściwie robi na portalu, gdzie o książkach się *słowo klucz* dyskutuje a nie wyrokuje. Fakt wystawienia niskiej oceny nie implikuje niezrozumienia treści, drugiego/trzeciego/n-tego dna. Duh, Limes Inferior nie jest wg mnie pod tym względem nawet szczególnie trudne, jego paralele są przecież mało subtelne. Domyślam się, że w latach 80-tych tę rozprawkę socjologiczną czytało się z wypiekami na twarzy, a nawet sam fakt sprytnego obejścia cenzury musiał, czemu się nie dziwię, wzbudzać gorące emocje. I to tyle, bo w moich oczach Limes Inferior z batalii z czasem wychodzi mocno poturbowane. To po kolei. Jeden. Styl to drewno. Objaśnianie zasad funkcjonowania systemu odbywa się w najbardziej drętwy z możliwych sposobów, bo oto nad kuflami piwa cwaniaczki i wszelkiej maści łajzy tłumaczą sobie wzajem genezę i socjo-ekonomiczne podstawy świata. Miałoby to jakiś sens, gdyby doszło na dniach do przewrotu, gwałtownych zmian, a wspomniani goście nie byli w tej rzeczywistości od wielu długich lat głęboko i wygodnie osadzeni. Niestety, jest wręcz przeciwnie. Przykro mi, ale w taki sposób nie szmugluje się informacji o universum jeśli celem nie jest zrzucenie wiarygodności do poziomu podłogi. Zwyczajnie... Ludzie tak nie rozmawiają. Dwa. Kreacja postaci to dziecinada. O wybitnym intelekcie głównego bohatera Zajdel musi nam na każdym kroku przypominać, inaczej trudno by nam było dojść do podobnych wniosków. Mam do tego ogromny żal za przedstawienie postaci kobiecych: nie widzę żadnego powodu, by w opisanym systemie tak je rażąco uprzedmiotawiać. Tak, wiem doskonale, że zajdlowe dystopijne społeczeństwo z definicji nie cierpi na nadmiar błyskotliwej myśli. Jednak w sytuacji, kiedy każdą z kobiet definiujemy przez pryzmat mężczyzny i, pardon my french, jego członka, robi się dziadersko i zwyczajnie obrzydliwie. Trzy. A fabuła? Jeśli ktoś dopatrzył się zajmującej osi fabularnej, dobra Wasza, bo ja, żałuję, nie miałam tyle szczęścia. Końcowy plot twist to dla mnie definicja lazy writing. Człowiek zastanawia się, czy nie dostał mu się felerny egzemplarz książki, czy może pochrzaniło się coś w druku. Niestety, historia w kluczowymn miejscu rozłazi się na szwach, mnożą się pytania, na które nie sposób uzyskać odpowiedzi. Oto jesteśmy świadkiem widowiskowego zjazdu boga na scenę, który zaraz zakrzyknie "kurtyna!" i tak to zostaniemy sam na sam z rozbabranym... czymś na kształt zakończenia, a w rzeczywistości z wielkiego kalibru absurdem.
Very interesting to say the least. i have read a lot of soviet SF in the past and there are some similarities in this to those, but not many. Mainly it struck me that this novel couldn't have been written in the West, it had to come from someone inside soviet/communist bloc. But what set it apart from other Soviet literature was that the characters had more "life" to them, they weren't all as beat down as the system they were living within. I kind of think this book wouldn't have seen the light of day if the author had been living in the Soviet Union, just too many things that would be uncomfortable and embarrassing to let loose. Not only did the book deal with the lack of freedom, the downfalls of communism (indirectly - not stated as such), and its effects on people, but it also looked behind the curtain and you saw the kind of corruption that exists at all levels. Really something else. And the Alice in Wonderland reference was good - similar to but better played than the Matrix (years later).
EDIT: In case I was not clear - The author is POLISH. The book is written in Polish. It is not from the Soviet Union, I brought that up for comparison purposes. Soviet SF is not like Western (or specifically US) at that time, but many might then assume it is similar to Soviet SF. It is like neither but if one likes Soviet SF (Strugatsky, etc.) then it is also probably going to suit your tastes as well. It certainly did mine. I think Limes Inferior is a masterpiece.
Książka zarówno fascynująca jak i nieco rozczarowująca zarazem. Na plus: - niesamowicie dopracowany, świetnie przedstawiony świat; - aluzje polityczne (kto mu to wydał za komuny??? :D); - doskonale przedstawione mechanizmy społeczne; - dużo ciekawie ujętej w słowa filozofii i przemyśleń, które wchodzą bardzo lekko i trudno się z nimi nie zgodzić; - sporo antycypacji faktycznych postępów technologicznych (np. klucze); - smaczki wschodnioeuropejskie/polskie - na pewno ciekawe dla czytelnika spoza naszego kręgu kulturowego (ach cinkciarze, cwaniaczki, handlarze walutą i system przymykający oko dopóki Wielki Brat nie był zdrażniony).
Na minus (uwaga spojlery): - niesatysfakcjonujące zakończenie - lub jego brak (zaliczyłam opad szczęki - ale jak to?) właściwie ta książka się po prostu nie kończy. Jakby autor nie miał żadnego pomysłu co zrobić z tym wszystkim co napisał; - deus ex machina (nie cierpię) - cały motyw z Alicją i miedzianą bransoletką jest - jak dla mnie - bez pomysłu, bez sensu i niepotrzebny; - płaskie i kiepsko opracowane postacie - bohater niby taki inteligenty, a ja masę stron przed nim wiedziałam, o co chodzi a czego on nie mógł zrozumiec - nie lubię kiedy tak jest (czyżbym była nadzerowcem ;)?); - kobiety - to jest ogólna wada autora, w innych książkach też tak było - chyba kobiet nie miał w najwyższym poważaniu. Wszystkie głupie, nawet ta "mądra" - głupia, tania i stereotypowa (co tu kupić lasce? Ah, drogie fatałaszki. Co jest zaletą kobiety? Jagnięce oczy i tajemnicza seksowność. Buuu.) W sumie kobiety u Zajdla tylko kawałek pieknego mięsa do wzięcia lub nie wzięcia w świecie w którym myśleniem zajmują się mężczyźni. Pęklam jak bohater się zdziwił, że kobieta może mieć "zero" . No i wszystkie to prostytutki .
Ogólnie warto przeczytać, ale są momenty cringe i dolega brak zakończenia fabularnego. Mam uczucie, że autorowi znudziło się pisanie tej książki jak już umieścił i wyjaśnił swoje wizje socjo-polityczne, fabuła była zawsze na drugim miejscu.
4,5 Kolejne udane spotkanie z Zajdlem. Autor dostarcza nam znów pożywki dla głowy, choć refleksje na temat sensu życia , pędu za karierą , poprawą swojego losu, bezmyślnego hedonizmu, rządów mniejszości czy roli wykształcenia, nie były specjalnie odkrywcze, to jak najbardziej doceniam, że są to rzeczy uniwersalnie przystające do każdego społeczeństwa, niekoniecznie tylko komunistycznego. Widzę , że ponadczasowość to duży atut twórczości tego pisarza. Kolejny raz podziwiałam też wizjonerstwo i pomysłowość autora w konstrukcji świata jak i zasad jego funkcjonowania. Niestety zakończenie znów było dla mnie zbyt krótkie i trochę zawiodło. Dodatkowo prezentacja kobiet woła o pomstę do nieba , głównie są kwiatkiem do kożucha albo formą rozrywki i typowo tylko jedna jest oczywiście wyjątkowa i wow jest inteligentna, co jest oczywiście szokujące xD Nie czepiam się tego mocno, bo "takie czasy, " ale przemilczeć ciężko.
Moje pierwsze spotkanie z Zajdlem uważam za więcej niż zadowalające. Limes to bardzo dobra książka, dodatkowo świetna adaptacja Audioteki podbija wrażenia estetyczne do samego nieba - słuchałem z zapartym tchem i nie miałem wrażenia, jak czasem zdarza mi się z klasykami SF, fasadowości fabuły. Polecam wszystkim, którzy jak ja do tej pory, boją się książek Zajdla.
EDIT: Drugie czytanie to jeszcze większa miłość, absolutnie uwielbiam Zajdla. Kocham też te nowe słuchowiska i czekam na kolejne!
Zajdel to moje odkrycie roku. Nie spodziewałam się, że sci-fi może wciągnąć mnie jeszcze bardziej i tak ogromnie pozytywnie zaskoczyć! Kocham całym sercem i polecam twórczość Zajdla każdemu. <3
So jedenfalls erscheint mir Janusz A. Zajdels Roman Limes inferior aus dem Jahre 1982, nachdem ich ihn jetzt mal wieder gelesen habe. Auch wenn mir Zajdels Erzählstil mit seiner schnörkellosen Nüchternheit und seiner Neigung, die Maxime des don’t tell, but show eher zu mißachten, nicht besonders zusagt, so muß ich doch vor dem Scharfsinn, mit dem er die alptraumhafte Welt von Argoland entwirft, den Hut ziehen, zumal vieles von dem, was er hier in seine Welt einbaut, mittlerweile längst Wirklichkeit geworden ist.
Argoland, das ist ein riesenhafter urbaner Komplex, dessen Bewohner, angeblich nach ihrer Intelligenz, in sieben verschiedene Klassen eingeteilt sind, von denen die Nuller die Geschicke des Gemeinwesens leiten. Aufgrund der Automatisierung ist es immer schwieriger geworden, eine Arbeit zu bekommen, denn ein Großteil der Menschen wird schlichtweg nicht mehr gebraucht, um die Versorgung der Bevölkerung, den Umlauf der Waren und das Funktionieren der Administration sicherzustellen. Diesen Menschen wird allerdings eine Grundversorgung zugestanden, die in roten Punkten ausgezahlt wird, für die man sich bestimmte Güter beschaffen kann. Ab einer bestimmten Klasse kann man sich auch grüne Punkte durch eigenes Verdienst erwerben, für die es dann wieder höherwertige Waren gibt, und am Kopf der Währungshierarchie stehen die gelben Punkte, die man allerdings nur in den Ämtern und Besoldungsgruppen der höheren Klassen erwerben kann. Für letztere kann man sich Luxusartikel leisten. Die Bürger haben Zugang zu ihren Punktekonten über einen sogenannten Schlüssel, der auch alle Identitätsdaten und weitere lebenswichtige Informationen über den jeweiligen Besitzer speichert. Bargeld gibt es nicht mehr – denn das wäre ja viel zu gefährlich, könnte doch jemand ausgeraubt werden oder mit seiner Barschaft illegale Geschäfte betreiben. Das Leben der Menschen spielt sich ferner nur innerhalb des eigenen urbanen Komplexes ab, in dem Platz zum Luxusgut geworden ist, hat man doch der Zersiedelung Einhalt geboten, weil die wertvollen Flächen für die Ernährung einer mehr und mehr wachsenden Bevölkerung benötigt werden. Reisen sind unnötig geworden, und zudem sehr teuer, denn jede andere Megalopolis auf der Erde gleicht im Grunde Argoland, so daß kein Anlaß mehr besteht, den Ort zu wechseln und den Horizont zu erweitern. In dieser Welt ist es dem Lebenskünstler Sneer bislang recht gut gegangen, denn obgleich er in Wahrheit ein Nuller ist, ist es ihm immer gut gelungen, offiziell in der Klasse eines Vierers zu leben, was ihn vom Zwang befreit, einer geregelten Arbeit nachzugehen, die nur verhältnismäßig karg entlohnt wird, berücksichtigt man den zeitlichen Aufwand, den sie verursacht. Sneer ist nämlich der Auffassung, daß es das Wertvollste im Leben ist, Zeit für sich selbst und seine Gedanken, aber auch für alltägliche Vergnügungen zu haben, und da er ein sehr intelligenter Junge ist, hat er eine viel einträglichere Verdienstquelle, nämlich das sogenannte Liften, das darin besteht, Menschen, die mit ihrer Klasse und den damit verbundenen Aufstiegsmöglichkeiten unzufrieden sind, in den staatlichen Tests eine höhere Klasse zu verschaffen, wofür er jedesmal vom Gelifteten eine satte Summe Gelber auf sein Konto überwiesen bekommt. Irgendwann wird ihm klar, daß solche Transaktionen eigentlich leicht nachzuverfolgen wären in einem Staat, in dem alles über den Schlüssel läuft und jede Bewegung von Punkten unauslöschliche Spuren hinterläßt, und er beginnt sich zu fragen, warum in diesem Staat bestimmten Formen der Kriminalität und des Betruges kein Einhalt geboten wird. Doch ehe er sich’s versieht, muß er miterleben, wie es ist, wenn einem der Schlüssel mit einem Male gesperrt wird und man nicht einmal mehr die Möglichkeit hat, sich etwas zu essen zu verschaffen, und auch wenn sich dieses Mißverständnis anscheinend wie von selbst aufklärt, ist dies erst der Anfang von Sneers Abschied von der Routine, denn mit einem Male bekommt er die Möglichkeit, hinter die Kulissen von Argoland zu schauen.
Auch wenn Zajdel mit Limes inferior wohl hauptsächlich eine Parabel auf das Leben in seinem Heimatland Polen unter der Knute des Sowjetsozialismus im Sinn hatte, bleibt es doch beunruhigend, wie viele Parallelen es zwischen der Gesellschaft in Argoland und der modernen Welt gibt. In mehr und mehr Ländern ist es mittlerweile üblich geworden, alles, selbst kleinste Beträge, nur noch über Karte zu bezahlen, und als ob man sich so nicht schon gläsern genug machen würde, trägt beinahe jeder heute sein gesamtes Leben auf dem Smartphone mit sich herum. Das Gefühl der Bedrohung durch die Corona-Pandemie wurde dazu genutzt, um die Menschen daran zu gewöhnen, sich ihren „Impfstatus“ auf das „Handy“ zu laden, was erst der Anfang auf dem Weg zum gläsernen Patienten und zu zentralen „Impfregistern“ sein dürfte, aber auch schon vorher haben sich viele Menschen daran gewöhnt, überall ihre digitalen Fingerabdrücke zu hinterlassen, weil sie ihr Smartphone ja immer dabei haben. Ja selbst die Monadisierung des Menschen ist im Zuge von Corona noch einen Schritt weitergekommen, galt es doch während der ersten „Lockdowns“ als Zeichen von Bürgersinn, möglichst keine echten Kontakte mehr zu pflegen, sondern diese allenfalls in den digitalen Raum zu verlagern, wo sie ja ebenfalls ihre Spuren hinterlassen. Es gibt aber auch noch andere Entwicklungen, die Zajdel in seinem Buch schon in den 80er Jahren erkannt hat, wie beispielsweise die zunehmende Verflachung von Bildungsstandards oder die Schwierigkeiten, angesichts weitgehender Automatisierung noch die Zeit und das Leben der meisten Menschen zu füllen, und es ist faszinierend zu lesen, wie er diese in seiner alptraumhaften Gesellschaft von Argoland zu einem bedrohlichen Ganzen verflicht.
Erzähltechnisch allerdings bleibt er weit hinter seinem Vermögen als Weltenbildner zurück, denn die Drahtzieher hinter der argoländischen Gesellschaft sind bei ihm mysteriöse Außerirdische – er meinte damit freilich den sowjetischen Nachbarn –, und, was noch unbefriedigender ist, am Ende löst sich die Story in einer schwer zu greifenden ex machina Wolke auf. Erzählerisch ist der Roman damit für mich unbefriedigend, doch als Anstoß zum kritischen Nachdenken über unsere eigene Gesellschaft ist er unschätzbar.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Mniej więcej do 80% objętości książki byłem gotów powiedzieć, że to póki co najlepsza książka tego autora. Czytałem wcześniej "Całą Prawdę o Planecie Xsi" oraz "Paradyzję" (czyli, de facto, tę samą historię opowiedzianą dwa razy, za drugim razem ciut lepiej), to jest trzecia powieść Zajdla z którą się zapoznałem.
No i co, początek praktycznie taki sam jak zawsze, czyli jest set-up dystopijny, jakieś postacie coś tam robią (nic ciekawego w sumie), jest doktoryzowanie się nad systemem, czytelnik się zapoznaje. Przez 3/4 książki wygląda na to, że chodzi tu o jakąś intrygę polityczną, o ruch oporu wobec systemu, sposoby na jego podminowanie... a potem książka zmienia kompletnie temat. I jest jeden mem, który obrazuje to wprost idealnie.
I to jest kurde przykre, że ten obrazek aż tak tutaj pasuje. Ostatnie 20% książki to po prostu intelektualna masturbacja autora, no i są obcy, bo w sumie czemu nie. Chociaż wcześniej w książce praktycznie nie było tematu, to teraz się dowiadujemy, że jednak Obcy. I to nie byle jacy Obcy, tylko Obcy-jako-metafora-komunistów. Deus Ex Machina? To za mało powiedziane.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz spotkałem się z równie arbitralnym i niezgrabnie doczepionym zakończeniem w książce.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Przeciętny obywatel(ka) Polskie nie wie kto to Janusz Zajdel. Przeciętny miłosnik(czka) SF&F z Polski zna nazwisko Zajdel tylko dzięki nagrodzie jego imienia (ciągle bardzo prestiżowej), ale nigdy nie przeczytał(a) żadnej jego książki. Ja należę do tej ostatniej grupy (chyba już bardziej z sentymentu niż zamiłowania), więc stwierdziłem że pora to zmienić. Pozostała tylko decyzja - co wrzucić na ruszt? "Cylind ...", "Limes ...", czy "Paradyzję"? Rzut kostką rozstrzygnął ten dylemat merytorycznie ...
Jak na książkę napisaną ponad 40 lat temu, niesamowicie dobrze się ją czyta. Styl nie irytuje, nie mierzi, nie trąci myszką. Oczywiście JZ nie miał prawa przewidzieć jak dokładnie będzie wyglądała przyszłość (technologicznie), więc mamy tu spory rozdźwięk między jego wyobrażeniami a faktycznym rozwojem technologicznym, ale mimo wszystko nie przeszkadza on w odbiorze. Aaach, jeszce gwoli ścisłości - JZ nazwał gatunek w którym tworzył "fantastyką racjonalną" (albo fikcją racjonalną, czy jakoś tak). Czyli nie popuszczął zbytnio wodzy fantazji i starał się skupiać na realnych (prawdopodobnych) scenariuszach, będących następstwami tego co sam mógł zaobserwować w ówczesnym postępie technologicznym. Czyli trochę literat trochę futurysta. IMHO również dlatego "Limes ..." dobrze się czyta.
A o czym to książka?
O społeczeństwie i eksperymentowaniu na nim. O równowadze (albo jej braku) pomiędzy kontrolą a wolnością. O roli człowieka i jej ewolucji wraz z postępującym rozwojem technologicznym. O pradawnym prawidle kast rządzących, że masy ludzkie trzeba czymś zająć, bo gdy mają zbyt wiele wolnego czasu i zbyt mało trosk, coś głupiego może przyjść im do głów. O systemach (władzy, kontroli) i ich wypaczaniu wraz ze skalą i tendencją ludzi do "optymalizacji" pod kątem indywidualnej korzyści. Długo by tak można - książka intelektualnie jest "przepastna" i choć wielu krytykowało zakończenie (mnie też się nie do końca podoba), to stanowi ona satysfakcjonującą (ogólnie) całość.
Na zakończenie - powtórzę się. Biorąc pod uwagę upływ czasu - cholernie dobrze się to czyta. Widać to przebłyski myśli i pomysłów, które gdzieś potem były używane w innych, przełomowych (albo czasem po prostu znanych) klasykach SF&F, ze słynnym Matrixem na czele. Podsumuję więc kolokwialnie: "ten Zajdel to miał łeb". I na pewno sięgnę po "Cylinder ..." i "Paradyzję".
Nie przebił Paradyzji. Ciekawe przemyślenia na temat wolności i tego czy ludzie jej chcą czy wolą wygodę i stabilizację. Część „wynalazków” można powiedzieć, że już mamy (sextomat XD). Czy końcówka mogła być inna? Tak, ale po przeczytaniu innych jego książek to w sumie nie dziwię się, że tak to zostało rozwiązane. Standardowy zarzut- czemu nie było tego więcej. Świat miał możliwości do pogłębienia i ukazania większej ilości klas jak wygląda ich życie, praca.
"Jeśli możesz pozwolić sobie na to, by nie liczyć uderzeń fali i upływających chwil, jeśli upływ czasu nie wywołuje paniki w twoim umyśle – jesteś naprawdę szczęśliwy"
Wizja społeczeństwa z pozoru doskonale zorganizowanego. Świat gdzie pracują tylko nieliczni (najinteligentniejsi). Gdzie wszyscy maja zapewniony godny żywot (chociaż niektórzy bardziej). Gdzie przede wszystkim liczy się umysł człowieka. Podążamy za bohaterami żyjącymi na marginesie. Poznajemy miejscowy półświatek i dowiadujemy się, że nie wszystko jest tym czym się wydaje... Uwaga dla wydawcy: Nie piszcie z tyłu książki o czymś o czym dowiadujemy się dopiero pod koniec. Wiem, ze można się tego domyślić w pewnym momencie, ale o to właśnie chodzi. Żeby samemu do tego dojść. Wstyd Supernova, wstyd.
"Nieraz mogli się przekonać różni późniejsi władcy, że otrzymawszy sam chleb, lud niechybnie zapyta zaraz o masło i wędlinę, bojkotując najatrakcyjniejsze nawet igrzyska"
4.5/5 Nie uderzyła mnie w takim stopniu jak Paradyzja, ale wciąż przenikliwość autora do mnie bardzo trafia.
Jak ja luuubię ten zabieg - bohater rozważa pewne mechanizmy działania swojego świata w kontekście tekstów tworzonych przez pisarzy fantastyki. Czy to na pewno tylko wybujała wyobraźnia autora? Czytelnik wchodzi w te same biegi myślowe, próbując przełożyć to na rzeczywistość, a to jest takie ciekawe!
Moje pierwsze zetknięcie z Zajdlem nie wypadło najlepiej. Z ocenianiem klasyki mam ten problem, że kiedy klasyka mi się nie podoba, nie mogę się pozbyć odczucia, że to ze mną jest coś nie tak, a nie z czytaną właśnie pozycją.
Tymczasem Zajdel koszmarnie w "Limes inferior" przynudza. Książka jest w zasadzie kompletnie pozbawiona ciekawej historii i interesujących postaci - łącznie z kreowanym na Mesjasza, głównym bohaterem, Sneerem. Z jednej strony mamy przemieszczających się bez większego celu przedstawicieli "szarej strefy", krętaczy, szalbierzy, cinkciarzy i "niebieskich ptaków", z drugiej działania całkowicie pozbawionej logiki "milicji" i władzy.
Zbudowanie dobrej osi fabularnej, zeszło w cień, tak zwanego "głębszego przekazu", czyli tego, w jaki sposób autor odtwarza realia komunistycznej Polski w sztafażu science-fiction. Każdy element ówczesnej rzeczywistości znajduje tu, raczej mało subtelne, odzwierciedlenie.
Nie dostrzegam żadnego wdzięku w takim bezpośrednim przenoszeniu rzeczywistości na grunt fantastyki. Rozumiem, że wybieg krytykowania absurdów komunizmu mógł się udać jedynie za pośrednictwem literatury, której cenzura nie traktowała natenczas poważnie, ale czytając "Limes inferior" dzisiaj nie znajduje się w nim ani nic specjalnie odkrywczego, ani tym bardziej porywającego.
Lektura dla uczniów w ramach rekrutacji do jednej z warszawskich szkół ponadpodstawowych. Przeczytałam trochę z ciekawości, alternatywą są znane mi „Cukry” Doroty Kotas. Trochę tez po to, by porozmawiać z synem o jego przemyśleniach przed prawdziwą rozmową. Literacko trudno o zachwyt, to zdecydowanie nie jest Lem. Wciągająca fabuła i przemyślany świat wykreowany przez Zajdla wciągnęły mnie i przeczytałam z czystą przyjemnością. Przede wszystkim to jednak fantastyczny materiał do rozmowy z młodzieżą o tym czym jest dobre życie, jak zdefiniować sprawiedliwość społeczną, a jak równość. Można „Limes inferior” czytać, jak chce autor posłowia, jako zakamuflowany opis patologii PRL (zapewne słusznie), ale i nie sposób nie dostrzec powszechności pewnych niedoskonałości w każdym istniejącym, jak i teoretycznym systemie społecznym. Lepsze niż 1984, bo uwypuklające jak patologie są na rękę każdej władzy.
Powieść z kluczem. Trafia w punkt(y). Z Januszem A. Zajdlem, twórcą nurtu fantastyki socjologicznej, zetknąłem się po raz pierwszy za rekomendacją wyczytaną na Twitterze. Przyjąłem to zaproszenie do Argolandu z razu „z pewną nieśmiałością”, później dałem się porwać bez reszty. Opowieść genialna w swojej prostocie. Ciekawa, wybornie napisana, wciągająca – zupełnie nie można się oderwać, z niebanalnym i intrygującym zakończeniem. Antyutopia. "Książka o dochodzie gwarantowanym i jego następstwach. Niesamowite, że napisana tak dawno" jak pisze michal_frikucak. Nawet wyświechtane „Pan jest zerem, panie Ziobro” nabiera nowego znaczenia! To był udany czytelniczo początek roku AD 2021. Janusz A. Zajdel na stałe zagości na mojej książkowej półce, w domowej biblioteczce.
Janusz Zajdel - moje odkrycie roku. Mimo, że nie jestem fanem gatunku to okazuje się, że przeczytałem trzecią jego książkę i kolejny raz daję maksymalną ocenę. Cóż mogę powiedzieć o książce - połączenie science fiction z filozofią okazało się świetnym kolażem. Czyta się dobrze, ale daje też do myślenia. Polecam każdemu, kto chciałby tak jak ja rozpocząć przygodę z tym rodzajem literatury.
Jak dla mnie za dużo skupienia na opisach działania świata przy szczątkowej fabule i postaciach. Wywody na temat wielu sposobów oszukiwania w dystopijnym świecie nie były dla mnie ciekawe. Końcówka nie wiadomo skąd nie pasująca do reszty. Niektóre tematy rozważań były ciekawe, ale to trochę za mało. Książka nie dla mnie.
Ciekawa antyutopia, ale jako moje pierwsze spotkanie z Zajdlem , książka roczarowuje. Historia jak z filmu s-f klasy B, z rozbudowanymi wątkami fantastyki socjologicznej. Jest trochę futurologii, ale nic odkrywczego. Dobrze się to czyta, daje do myślenia , ale bez wykopu.
Zajdel ma zadatki na mojego ulubionego autora tego roku, a zdecydowanie na moje najważniejsze odkrycie. Mimo, że nie dorównało “Paradyzji” wciąż jest to najwyższy poziom.
"Limes inferior" jest oficjalnie uznane za klasykę i trudno nie zauważyć dlaczego. Napisana w 1982 zawiera wszystko co klasyka sci-fi powinna posiadać: spojrzenie na przyszłość ludzkości, jej problemy, przekrój społeczeństwa i akcję. Główny motyw jest całkiem interesujący, można by nawet uwierzyć, że wartościowanie ludzi pod kątem inteligencji i ciekawe połączenie równości z wolnym rynkiem jest prawdopodobne, jednak po przeczytaniu mam poczucie, że autor nie zrozumiał tego o czym pisał.
Wszystko jest jedynie zarysem, problemy które są przedstawione w książce są tymi widocznymi na pierwszy rzut oka. Przez całą książkę nie mogłam się domyślić niemal wszystkiego, ostatni element układanki został nam przedstawiony pod koniec.
Miałam też poczucie, że "Limes inferior" jest słabo napisane. Bohaterowie są płytcy, a dialogi naciągane. Co ciekawe, przy wielu książkach nawet uznanych za całkiem średnie nie miałam tego poczucia.
3 gwiazdki całkiem zasłużone, bo mimo wszystko Zajdel opowiedział nam całkiem ciekawą historię i gdyby nie mój krytycyzm związany z czytaniem klasyki uznałabym "Limes" za przyjemną lekturę.